Rozpostarłam różową sieć na dziurawych murach. Dach na którym śpię stał się placem budowy kolejnych mieszkań. Budzi mnie chór panditów, głosy dobiegają z co najmniej trzech odległych mandirów. Harmonia dysonansów jak w Requiem Ligetiego. Szkieletem są kolejne mantrowe tematy. Ich melodie buzują i zalewają całe miasto gorącem dźwięków jeszcze przed wschodem słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz